Najnowsze wpisy, strona 5


Raport pobiegowy
Autor: zimny herbert
Tagi: bieg niepodległości   rafał wójcik   michał smalec   kamil poczwardowski   jakub wiśniewski   joanna schab  
11 listopada 2009, 19:14

Jak juz pisałem piętro niżej nie wiązałem zbyt wielkich nadziei z tym biegiem zarówno od strony wynikowej jak i zajętego miejsca ( chociaż zawsze trzeba walczyć do końca). Wygrał wiecznie młody Rafał Wójcik , który tego dnia był mocniejszy ode mnie , a tuż za moimi plecami zaiste zacięty bój o trzecie miejsce stoczyli Stołeczni Nike Ścigacze Kamil Poczwardowski i Kuba Wiśniewski i w tej kolejności wpadli na metę. Chociaż może powinienem podać ich w odwrotnej kolejności , bo zdecydowanie większą aktywność bojową tego dnia wykazywał Kuba Wiśniewski ( tym razem bez wazelinki - wigilia 24,12,2009 wiesz co chcę dostać:) ) Jak sami mi opowiadali przynajmniej pięć razy Kuba próbował różnych zrywów i kombinacji szach-matowych ale Kamilencja Eminencja doczekał do końca i na finiszu zwyciężył z Kubą. Ja biegłem w takiej pustce, to mi się wydawało że gonię Rafała , to znów że on mi ucieka, patrzyłem w okna wystawowe i myślałem sobie : "ale gruby się zrobiłeś"( heheh pierwszy krok do anoreksji) Na trzecim kilometrze miałem przykry incydent z Panem Rolkarzem na wrotkach. Biegłem za Rafałem jakieś 10m i między nas wjechał rolkarz i zaczął powoli tracić dystans do Rafała , gdy zacząłem owego rolkarza wyprzedzać ten nie widząc mnie nagle zjechał w moją stronę i wleciał na mnie, straciłem równowagę ,ale na szczęscie nie upadłem na twarz jak to bywało dawniej , tylko na ręce. Ale straciłem dobrych 15m i co prawda dogoniłem Rafała po jakiś 300-400 m ale gdy zaraz potem mocniej szarpnął- puściłem . Po tym upadku jakoś uszło ze mnie powietrze. Przypomniała mi się sytuacja z jakiejś Olimpiady lub Mistrzostw Świata ,ale w dużo większej skali a nie mikroskali naszej polskiej szuflady , gdy brazylijczyka zaatakował jeden z kibiców i wciągnął w tłum - straszna historia - Brazilian biegł płakał, oczywiście nie wygrał. Oczywiście nie porównuję siebie do niego , bo to był Olimpiada i on akurat prowadził, a ja biegłem tylko w biegu Niepodległości i to na drugim miejscu. Ale coś jest w tym wspólnego , jakiś jeden atom  lub ślad po atomie jak mawiają homeopaci:) Biorę się za siebie , nie wiem co to będzie, ale wiem jedno ,mianowicie to, że nic nie wiem. Głupi nie wie , że jest głupi ,a mądry to wie,a  ja nawet jakbym to wiedział  i tak powiedziałbym ,że nie wiem:)

Ps. A teraz coś z innej beczki, a nawiązującego do pseudoproroczych myśli the Smalcesbandprojections. Pozytywnym aspektem całego wyjazdu było poznanie Pani Joanny Schab (spożywcza zbieżność nazwisk przypadkowa )bardzo uroczej osoby, Amatorki , która zaczęła biegać dwa lata temu na ścieżkach Nike ( Kamil chwalił się że to u niego:) ) a dziś pobiegła 38 minut czyli po ok 3,50 kilometr i była piąta. Respect. Jest to światełko nadziei dla biegających amatorów w Polsce.

Cytat na dziś -"Hydrozagadka

"-I co Pan na to Panie Janku ?

 - Ja niestety nie mam w sobie nic z Asa"- pan Janek

Jutro Niepodległość
Autor: zimny herbert
10 listopada 2009, 21:59

Jutro jadziem do Wawy na bieg. W niedzielę biegałem time trial na krótkim odcinku. Zdziwiłem się, bo mięśniowo jestem bardzo silny. Tylko że w Wawie będzie 10km. Nie wiem jak jest z wytrzymałością i z chęcią zarąbania się. Trzeba pojechać i zarąbać się w trupa. Ogólnie jest bardzo spokojnie zarówno pracy jak i w głowie. Do nikogo nie tęsknię , Na nic nie czekam, Sobie spokojnie trenuje:), trochę pracuję czyli ogólnie robię to co zawsze chciałem robić. W tej chwili obserwuję dziwne rzeczy dziejące się z wagą , ale tłumaczę to sobie tym że mam polski organizm i na zimę zawsze dochodzi trochę kilogramów. Może to po prostu z wypoczynku, organizm szuka odbudowy, bo jem tak jak jadłem , czyli np zero słodyczy cukru itp., trenuje sporo , kilometarz około 200km /tydzień a waga przez ostanie trzy tyg + 3kg . Tylko różnica do tego co było w sezonie jest taka że sporo wypoczywam , może to właśnie to ma taki wpływa na wagę. Czekam aż organizm nacieszy się nowoprzybyłymi kilogramami i po zimie zacznę coś z tym kombinować (jeżeli zajdzie oczywiście taka potrzeba.) Bo w czasie zimy będzie ciężka robota i głodówki nie wchodzą w grę - raz to wytrzymałem ale to było ryzyko, wtedy się opłaciło ale tym razem nie musi. Więc skoro mam więcej czasu na wypoczynek będę z niego korzystał i może zacznę trenować jak półzawodowiec a nie jak ćwierćamator:)

PS

 

Trochę filolilozofowania
Autor: zimny herbert
03 listopada 2009, 08:12

Podstawy fizyki mówią nam, że świat zbudowany jest z atomów. Atom zbudowany jest z jądra atomu i krążących wokół niego niego elektronów. Gdyby jądro atomu miało wielkość ziarnka grochu to najbliższy elektron wielkości główki od szpilki krążyłby w odległości około 400m od ziarnka grochu. A co pomiędzy? Nic . Fizycy nazywają to próżnią subatomową czy czymś podobnym. Nie ma tam nawet powietrza bo powietrze zbudowane jest przecież z atomów. Czyli na oko 99.99% atomu to próżnia , czyli nic. Ale zaraz zaraz przecież my zbudowani jesteśmy z atomów. Czyli w 99.99% procentach z niczego. Jesteśmy niczym , jesteśmy pustką. "Skoro nie istniejemy , to nie można nas zabić" - mówi Neo do Mr. Smitha. W sumie jest jakiś plus: teraz dopiero można zrozumieć jak kobieta mówi: "NIC się nie stało" i odwraca głowę - bo stało się bardzo dużo , wszystko się stało!!! My tu sobie gadu gadu a byli przed nami ludzie, którzy wiedzieli o wszechotaczającej nas pustce, z której sami jesteśmy stworzeni, i to wiedzieli to bez znajomości fizyki. Pomijam tutaj teorie atomistyczne starożytnych greków. Rozumieli oni to na długo zanim u nas nastała jakakolwiek cywilizacja. Na przykład w latach 1063-1135 na terenach dzisiejszej Polski jak i Europy była dzicz ludzie jedli zgniłe mięso, podrzynali sobie gardła przytępawymi mieczami i ogólnie wierzyli, że ziemia jest płaska, załatwiali się w miejscu , w którym jedli, w tym samym miejscu równiez rozmnażali się, spali, umierali i trzymali zwierzęta. W tych lat pochodzi cytat Mistrza Kokugon :

 

"Życie jest całkowitym działaniem życia, a śmierć jest całkowitym działaniem śmierci. Życie i śmierć są działaniami pustki"

 

A oto inna Historyjka z życia codziennego nigdy nie nudzących się mnichów:

 

"Sekkyo zwrócił się do jednego ze swych mnichów:
-Czy potrafisz złapać pustkę?
-Spróbuję - powiedział mnich i złapał dłońmi powietrze.
-Nie wygląda to najlepiej - rzekł Sekkyo - przecież nic nie trzymasz.
-Cóż, mistrzu - odparł mnich - pokaż mi, proszę, lepszy sposób.
W tym momencie Sekkyo chwycił mnicha za nos i mocno szarpnął.
-Auć! - wrzasnął mnich. - Ranisz mnie!
-Tak oto można chwycić pustkę - stwierdził Sekkyo."

 

Na koniec coś z 9-go września 1243 roku ( U nas stan higieny społeczeństwa wzrósł minimalnie od czasów Bolesława Chrobrego ale i tak średnia długość życia nie była większa niż 30 lat). Autorem jest Mistrz Dogen:

 

„Codzienny umysł" otwiera swoje wrota w każdym momencie istnienia, życie i śmierć, przychodzenie i odchodzenie, wkraczają weń swobodnie. Nie myślcie o niebie i ziemi jako o tym świecie lub następnym, wiedzcie, że w każdej mijającej chwili współistnieją one wiecznie.

 

 

Właśnie dlatego mnie to fascynuje ( mogę tak powiedzieć , chociaż nie powinienem się zbytnio podniecać- zalecenia lekarza proktologa :) )

 

 

Pierwszy dzień w nowej pracy
Autor: zimny herbert
02 listopada 2009, 13:39

Dziś pierwszy dzień w nowej pracy. Powoli wychodze z marazmu , który ogarnąl mnie na koniec sezonu. Jeszcze troszkę i będę już prawdziwym zawodnikiem. Dziś na szesnatą do roboty. Postaram się być miły, ale zawsze jak się staram wychodzi odwrotnie.:) 11 go listopad abieg niepodległości w Warszawie . Nie mam ochoty tam biegać, zwłaszcza że ostanio prawie nie biegałem i moja forma jest tak na ok 31 minut. Ale może jak wystartuje i zostane zmieszany z błotem przez silnych ostanio reprezentantów Warszawy i jaką młodzież to może zacznę trenować. Aktualnie leże sobie całymi dniami , spotykam się z przyjaciółmi, chodzę po imprezkach, słowem żyje jak student. Oczywiście student nie uczący się:) Zobaczę jaki mam plan pracy na ten miesiąc i powoli zaczniemy dopasowywać treningi.

ALo alo
Autor: zimny herbert
27 października 2009, 08:53

Przepadłem na kilka dni, ale już jest wszystko git. Na chwilę odechciało mi się trenować. Czasem tak mam. Ale zaraz potem dostaję nieziemskiego kopa motywacyjnego.Parafrazując jedną z piosenek Lao Che:

i żeby ktoś kiedyś mógł powiedzieć:
Był Smalec,
Smalec, gość co się czasem spinał,
ale uwierzył
i gdy szedł po gnoju
smród już się go nie imał!