- Jaki ma sens cierpienie, jeżeli ma sens?
- Posłuchaj. Gdyby cierpienie nie miało sensu, jedna jedyna łza zalałaby największe piramidy, najbardziej wygórowane panteony, najwyższe w najwyższe w najwyższych górach położone obserwatoria astronomiczne. I prawdziwie ci się mówi: jedna jedyna ludzka łza zalewa to wszystko. Ale nie dlatego, że nie ma ona sensu, lecz dlatego, że ma ona sens, to wszystko zaś prawdziwego sensu nie ma. Bo sens zalewa bezsens. Nie odwrotnie. Patrz, tysiące lat cywilizacji, największe osiągnięcia kulturowe, naukowe, techniczne i tak dalej nie wymazały ludzkiej łzy. Dlaczego? Dlaczego? Po trzykroć: dlaczego? Gdyby mogły ją wymazać, już dawno by ją wymazały. Już dawno. Ale nie wymazały. I prawdziwie ci się mówi: nigdy nie wymażą. Ta łza jest jedynym kamieniem węgielnym, na którym stoi całe królestwo szczęścia człowieka tę łzę roniącego. Ten człowiek może siebie poznać, może poznać, dlaczego płacze i tylko wtedy przestanie płakać. Zapłacze wówczas ostatni raz, ale z niewymownej i nie kończącej się radości.
Cierpienie ma głęboki sens. Cierpienie ma taki sens jak rzeka, co nagle przecina ci w poprzek drogę. Nie ma mostu, nie ma brodu, nie ma promu, nie ma materiału ni narzędzi do zbudowania tratwy. Ty masz dostać się na drugi brzeg, żeby iść dalej. Masz to zrobić, wszak rzeka przecięła ci drogę, zatem twoja droga nie kończy się na tym brzegu, tu nie jest meta, bo wtedy się nie mówiłoby, że rzeka przecięła ci drogę. Więc twoja droga prowadzi przez rzekę i dalej, już po tamtej stronie. Nie możesz zrobić nic innego, jak rzekę przebyć.
- Czy nie ma sposobu na ominięcie rzeki, to znaczy na uniknięcie bezpośredniego kontaktu z wodą? Czy nie mogę iść w bok, w lewo czy w prawo, aż do napotkania mostu lub przewoźnika z łodzią?
- Rzeka przecięła ci drogę. Jeżeli ta rzeka jest na twojej drodze, to znaczy, że ta rzeka jest twoją drogą. Przebycie tej rzeki należy do twojej drogi. Jeżeli wykonasz obrót o dziewięćdziesiąt stopni i pójdziesz w bok, w lewo czy w prawo, to znaczy, że z drogi zbaczasz. Jeżeli obrócisz się na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni i ruszysz, to znaczy, że z drogi zawracasz. Jeżeli usiądziesz na brzegu, na tym brzegu i zaczniesz liczyć sekundy, to znaczy, że twoja droga urywa się. Ta droga to droga do życia. Więc albo idziesz do życia, albo nie. Jeżeli tak, musisz rzeke przebyć. Musisz cierpienie przecierpieć. Tylko tak je przekroczysz i zostawisz na zawsze za sobą.
- A jeżeli nie umiem pływać?
- Gdybyś umiał pływać i może jeszcze jak ryba, jakim cierpieniem byłoby dla ciebie przepłynięcie rzeki? Byłoby to dla ciebie tym samym, co spacerowanie po ziemi, po łące pełnej kwiatów. Gdzie tu wtedy mówić o cierpieniu? Gdzie tu wtedy pytać, czym jest cierpienie i jaki ma sens?
- Więc mam wejść do wody, nie umiejąc pływać?
- Czy możesz nauczyć się pływać bez wody?
- Ale przecież mogę się utopić!
- Utopić się możesz stojąc na brzegu i nie skacząc do wody. I zaiste, wtedy topisz się, wtedy toniesz.
- Kiedy?
- Kiedy stoisz na brzegu i nie skaczesz do wody.
- Nie rozumiem.
- Kiedy skoczysz naprawdę do wody, oczywiście już nie będzie cię wtedy na brzegu. Już nie będzie: "Ja i woda", nie będzie: "tu i tam", nie będzie: "Ja tu na brzegu - a tam woda". Ciebie już nie będzie. Będzie tylko woda. Kto miałby wtedy utopić się? W wodzie wszystko jest wodą. W ogniu wszystko jest ogniem. W cierpieniu wszystko jest cierpieniem. Wchodząc naprawdę w cierpienie, przestajesz być sobą, stajesz się cierpieniem, stanem cierpienia: wtedy już nie ma z jednej strony cierpienia, a z drugiej strony: "mnie, który cierpię". Jest tylko cierpienie. Ale czy cierpienie istnieje niezależnie, oddzielnie od osoby cierpiącej? Nie istnieje. A więc jeżeli nie ma osoby cierpiącej, to i cierpienia wtedy nie ma.
("Fabula rasa")