Najnowsze wpisy, strona 3


Przed śniadaniem
Autor: zimny herbert
27 listopada 2009, 07:04

Kilka uwag przed porannym rozruchem. Porzuciłem picie kawy, bywało że chlałem 3dziennie, po wczorajszym wieczornym treningu waga już 66,5. Czyli faktycznie musiałem nazbierać sporo toksyn i wody. Nie będę jadł przetworzonego mięcha ( zadnych kiełbas, parówek itp.), wiecej owoców. Treningi stopniowo biegną do przodu : czuję, że idzie postęp. Nie wiem jak z szybkością, bo na razie niewiele mam takich treningów, ale tlenowo cały czas rośnie. A jak rośnie znaczy, że jest dobrze. Jak Jaśko wróci z Belgii i trochę się rozbiega będę musiał zaprosić go na kolejną ścinkę "sprinterów", żeby nie zapomniec jak się sprintuje. Lecę

PS zabiegałem na śmierć Czip do buta, ten od sportbandu Nike'owego. Od prawie tygdnia nie mogłem podładowac kilometrami mojego konta na nikerunning.com. świat ucieka, nawet nie wiem kto prowadzi w wyzwaniu, które sam na swoją zgubę stworzyłem. Pewnie Mario Giżyński. Zacięta sztuka. Ale dokładka Czipowa jest już w drodze. Dziękować Iwonce i Kubusiowi. Przywalę po 300km w tygodniu to zaraz ich dogonię:) Ale czy jest sens?:)  No to teraz to już naprawdę lecę:)

Stanisław Marzec - osobna notka
Autor: zimny herbert
Tagi: stanisław marzec  
25 listopada 2009, 21:38

Stwierdzam , że w naszym biegowym internecie nie ma portalu, który by niczego nie reklamował, który żyłby tylko czystą przyjemnością jaką jest bieganie. Moim guru, odbiegającym tutaj od schematów, jest tutaj postać Stanisława Marca. Znany jest z tego, że z reguły na zawodach biega boso w różnych, niekoniecznie kojarzących się z wyczynowym bieganiem ubraniach, przez co wywołuje uśmiech na twarzach "biegaczy" w firmowych ciuszkach. Nie wiedza oni nawet , że jest to człowiek bardzo inteligenty, otwarty ,z wielką charyzmą. Widzą oni tylko to co na zewnątrz. Czyli człowieka biegnącego we flanelowej koszuli , w podartych spodenkach bermudach i do tego jeszcze na bosaka . Ale taki a nie inny wygląd jest uzewnętrznieniem jego niesamowicie prostej i minimalistycznej filozofii życiowej. Miałem szczęście rozmawiać z nim kilka razy. Jest to człowiek otwarty , skromny , zawsze pozytywny, z chęcią udziela porad mniej doświadczonym biegaczom. Swoim bieganiem , postawą, zachowaniem udowadnia nam że bieganie to wolność. Do biegania nie potrzebuje zarąbistych ubrań (ocieplanych z pięćdziesięcioma systemami odprowadzania potu), nie potrzebuje zarąbistych butów reklamowanych w plastikowych czasopismach o bieganiu. Nie dba o sławę. jest po prostu sobą, jest wolny . Jak chce, to wychodzi pobiegać. Nie obchodzą go żadne trendy. Zostaje sama przyjemność biegu, która nie ma nic wspólnego z zasobnością portfela. Bieganie jest rzeczą ludzką. Tak samo jak rodzimy się i umieramy bez niczego, tak samo biegamy wolni, nie uwiązani do żadnej materialnej rzeczy. Dzięki temu umysł odpoczywa. Kolejny trening nie jest tylko rewią mody. Przerostem formy nad treścią.

Dwa lata temu w 2007 roku w wieku lat 45-ciu !!!! (czterdziestu pięciu ) w Pile poleciał półmaraton 1,09 a ja 1,13  . Dokopał mi jak chciał - Stanisław Marzec rocznik 1962!!!- człowiek, który jest moim guru. A oto inne jego wyniki z tego samego roku

 

3000 m
00:08.58,50
10000 m
00:30.33,63
5000 m
00:15.24,29
Półmaraton
01:09.22,00

I biega dalej. Respect. Dlaczego o takich ludziach się nie pisze?

 

Pasący się Pawianisko
Autor: zimny herbert
25 listopada 2009, 10:09

Po ostatnim brzydkim wpisie troszkę sie uspokoiłem. Właśnie wychodzę na trening. Dziś akurat nie musze iść do pracy, ale rano przejechałem się po znajomych aptekach, wszędzie maja jakies problemy, a to brakuje ludzi do pracy a to ktoś zachorował. Do tego w Ełku są już trzy przypadki świńskiej grypy. Jakaś taka atmosfera nocy polarnej, gdzie brak słońca dobija i z czasem powoduje depresje połączone z wybuchami schizofrenii. Dlatego mając to wszystko za plecami, nie czepiając się , nie lgnąc do niczego co złe, za chwilę uderzam do lasu, na długi trening. Postanowiłem, że z rana będę robił 15mintruchtu i rozciąganie , a potem w miarę możliwości jeszcze dwa treningi. Ostani tydzień 230km a waga 1kg do góry i już ważę 6kg więcej niż czasem ważyło się w sezonie. Czy ktoś to jest w stanie wyjaśnić?Jem przy tym normalnie, tak jak jadłem. Pocieszam się tym że nic mnie nie boli  i ogólnie czuję się jakby dalej było roztrenowanie:) Może to dlatego , że nie pracuje tak dużo jak dawniej? W każdym bądź razie już mnie nie ma . Lecę poprzytulam trochę brzozy, może będą bardziej płodne:)

Bez tytułu
Autor: zimny herbert
24 listopada 2009, 08:01

Wczoraj tylko jeden trening ( ponad 20km rozbiegania) , ale dziś już dwa muszę robić , bo za bardzo mnie nosi. Dziś na rozruchu biegłem i dodatkowo trenowałem uderzenia bokserskie co drugi kilometr i do tego mało nie pobiłem się z gościem, bo skręcał bez kierunku. Zatrzymał się , bo go wyklnąłem i brzydki znak pokazałem, ale jak zobaczył, że idę do niego i wcalę nie chce sie witać, to nawet nie wysiadał z samochodu tylko pojechał. Ogoliłem głowę na łyso, a na głowie wszędzie mam blizny ( a to dostałem łopata od brata jak zbieraliśmy kiedys drewno na ognisko, a to dostałem kamieniem w głowę jak były wojny między podwórkami, a jeszcze mam jedną bliznę, bo jak byliśmy mali brat popchnął mnie na kant szafy:) "Zwłoki"=moja ksywka z dzieciństwa wymyślona przez brata, a na starym osiedlu mówili na mnie" byku"jak graliśmy w piłkę, mimo że najmniejszy i jak do tej pory spotykam starych kolegów to inaczej nie mówią. ) Dziś biegłem i wychodziło ze mnie zło . Normalnie czort :) hihi Teraz najem sie mięsa i ostrych przypraw na śniadanie i pójdę do pracy . O strzeżcie się Wy , którzy myślicie że grypa jest największą plagą Polski! :) hihi Kibol Smalczyński to dopiero zaraz ( zaraz to taki duży zarazek):)Hihi strach się bać. (Co oni dodają do tego pyłku pszczelego?)

"Jestem Twoją bajką"
Autor: zimny herbert
23 listopada 2009, 10:03

Pobiegawszy dziś troszkę. Tamten tydzień zakończył się pod znakiem testowania zwieraczy. Obyło się bez sensacji. Powoli żołądek przyzwyczaja się do tego rodzaju zmęczenia. Na wczorajszy przydługi progres zabrałem ze sobą dwa kawałeczki czekolady, takiej z pełnymi orzechami. Na pewno było była wyborna ,ale byłem tak wypłukany, że nawet nie czułem smaku. No może dopiero jak mi się odbiło:) Cały czas jestem w ciężkiej robocie , więc ciężko jest mi powiedzieć czy jest ten postęp czy go nie ma. Co prawda są momentami prześwity czegoś , co nazwałbym pierwszymi objawami wydolności maratończyka, ale jeszcze kupa roboty, ale za to jakiej przyjemnej ( dla koneserów oczywiście)roboty. A tak poza tym to dziś od 13-21 do pracki. A jutro od 8-16 szkolenie. Ale potem już do końca miesiąca chyba tylko jeden albo dwa dni tylko do pracy, więc znowu będę mógł troszkę więcej potrenować. Ogólnie odczuwam zmęczenie dlatego dziś i jutro trenuję bardzo luźno. Ponadto czuje jakby łamało mnie przeziębienie, ale może to tylko zmęczenie po dość pracowitym treningowo tygodniu. Ostatnio byłem u koleżanki na imprezie pourodzinowej. Na koniec słuchaliśmy piosenek z Pana Kleksa . Podrzucam dwa linki. Bosko.

 

https://www.youtube.com/watch?v=NkYuv1eCWTk&feature=related

 

https://www.youtube.com/watch?v=Ck8wFOP_BRw

 

Dotyka jakiejś części duszy, która została gdzieś tam w wieku lat dziesięciu-dwunastu, duszne wakacje , krótkie spodenki, wyprawy nad rzekę bez wiedzy rodziców, pierwsze wydawałobysiemiłości do dziewczyny której nie znałem,i pierwsze wydawałobysiewojny z wymyślonymi wrogami, którzy potem byli bliżsi niż niejeden przyjaciel, Cud-miód , a to wszystko chyba-nasze...Siedzieliśmy, słuchaliśmy:) Było miło:)