Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07
|
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum 07 września 2009
Po biegu taki trochę poobijany. Nie jest źle. Powoli idziemy do przodu. Półmaraton został przełamany choć nie do końca. Czułem sie trochę jak uwięziony w klatce. Bo tlenowo biegło mi się super, ale mięśniowo nie wytrzymałem.Serce chciało i płuca też a mięśnie nie. Ale to nic ważne że jest blaszka i są perspektywy. Od siódmego kilometra odpoczywałem i myślałem już żeby ostatnią piątkę zaatować. I dobrze że nie zaatakowałem bo na ostanim kilometrze łapały mnie skurcze i nie wiadomo co by to było gdybym zaatakował wcześniej albo poszedł za Mariuszem, gdy ten zaatakował.Do tego jeszcze doszła dziwna kolka na ost. 4kilometrach. Ogólnie byłoby mi bez różnicy ,gdybym miał biec wczoraj maraton zacząć pierwszą połówkę 1,04 z dużym hakiem czy 1,12 bo i tak bym nie dobiegł.Tlenowo byłoby mi prawie to samo ale po 22-23 kilometrze skurcze nie pozwoliłyby mi na dalsze bieganie. Ale i tak jest duży postęp. Rok temu po 10ciu kilometrach zaczęły się komedie. W tym roku tylko na ostatnim kilometrze jakieś tak lekkie przzyćmienie skurczowe było. Wiecej pracy więcej odpoczynku i regeneracji i będzie ok. Juz wiem że potrafie biec luźno i tlenowo w prędkościach około 3,00/km i to jest bardzo motywujące i już jestem w stanie wyobrazić sobie że mozna biec maraton poniżej 2,12. wiem już przynajmniej jakie to są prędkości i jak się na nich czuję.
Poniedziałek -lazy day... jestem w Pracy i piję herbatkę melisa z gruszką:)