Wchodzenie do zimy


Autor: zimny herbert
19 listopada 2009, 08:31

Przedwczoraj miałem jeden z najcięższych dni treningowych w pierwszej fazie przygotowania, wyszło mi trochę ponad 40km w ciągu całego dnia, z tym że nie było to truchtanie. Na drugim treningu puszczały hamulce ( oszczędzę szczegółów fizjologicznych:)):)Do tego nałożyły się treningi z poprzednich dni. Ale robota zrobiona. Jak się przyzwyczaję zmęczenia, to będzie juz tylko z górki. Zmęczenie -tak będę je kochał , że aż mnie znienawidzi i zostawi w spokoju( mam  nadzieję :)). Wczoraj miałem dzień lenistwa- tylko dwa rozbiegania, a dziś znowu lecim na Szczecin ( -a na Radom ? przyp. aut.:) ) Jeszcze tylko cztery miesiące ciężkiej roboty, a potem będzie można wejść na stadion:)

19 listopada 2009
Mógłbym klepać "Dychę" na ulicy po 30min z dużym hakiem( oczywiście nie umniejszam tutaj wyniku , bo to jest dobry wynik ) przez najbliższe 150 lat , ale chcę zrobić coś więcej. Najwyżej się nie uda. I założą mi kulę u nogi i do końca życia już będę grzecznie pracował w aptece, sprawdzał recepty, obniżał stan magazynów, dbał o marże i nawet o pacjentów. Słowem: jak się nie uda, to wtedy już stanę się normalny, a niech i tak będzie. Ale na razie mogę pokręcić nóżkami, wolnymi nóżkami (wolnymi w sensie free , a nie wolnymi w sensie " zamulonymi jak staw w Konopkach"). A tak ogólnie to chciałem napisać, że te 5 miesięcy roboty jest niezbędne aby nastąpił postęp. W tym czasie pewnie będą momenty, w którym przez kilka dni nie będę nawet w stanie truchtać, będę pełzał przygnieciony robotą. A więc startowanie i szukanie zarobku na ulicy w tym czasie nie będzie miało sensu. Ale przyjść musi superhiperkondensacja i to dopiero na
Kędzior
19 listopada 2009
I to jest coś czego wiele osób w bieganiu nie rozumie :D 5-6 miesięcy przygotować i potem 2-3 docelowe starty i kilka mniej ważnych :D Oby do maja... ;)

Dodaj komentarz